sobota, 27 września 2014

Maszyna czasu, czyli zlot w Ojcowie!

12 sierpnia 1956 rok

Drogi pamiętniku,
W poprzednim wpisie wspominałam już, że zamierzam uprzątnąć strych. Mój strych - strych pełen brudnych, niepotrzebnych rzeczy! Kiedy już poradziłam sobie z myszami (ach, cóż to była za walka!) znalazłam starą, ozdobną szkatułkę. Ciekawa tego co jest w środku otworzyłam ją szybko i...zgadnij co znalazłam? Oprócz paru sztuk biżuterii i rękawiczek (pięknych, z prawdziwej skóry) znalazłam oto ten wycinek z gazety. Prosto z 1824 roku!

Le Journal Des Femmes
wrzesień 1824

DAMSKIE TOWARZYSTWO LITERACKIE ODBYWA ZLOT W BRIGHTSAND

Jak już zapowiadaliśmy w poprzednim numerze naszego miesięcznika w dniach 12-14 września odbył się w Brightsand zlot Damskiego Towarzystwa Literackiego. Zgodnie z obietnicą nasz tajemniczy korespondent dostarczył nam relacji z tego wydarzenia.

"Najpierw rzecz jasna musiałyśmy przyjechać" - opowiada korespondentka - "Niestety nastąpiły drobne trudności z dojazdem i wiele pań się spóźniło. Panie, które przybyły tam wcześniej z niecierpliwością wyczekiwały reszty. Kiedy wreszcie się zebrałyśmy, siadłyśmy do kolacji. Ale co to była za kolacja! Doprawdy, nigdy jeszcze nie jadłam podobnych dań, a muszę przyznać, że nawet po spotkaniu tęskniłam jeszcze za nimi. Ach, zbaczam z tematu! Przepraszam, ale zaiste trudno jest się powstrzymać, kiedy się sobie przypomni tort zrobiony przez służbę - pewna pani (przykro, mi ale nie wolno mi wymienić jej nazwiska, by nie narazić ją na upokorzenie) naprawdę dobrze się spisała zarządzając nią! Dobrze, już dobrze, mówię dalej. Po kolacji, krótko tańczyłyśmy, ale ponieważ byłyśmy zmęczone szybko położyłyśmy się spać. Następnego dnia tuż po spożyciu wspaniałego śniadania ruszyłyśmy na wzgórze, by pospacerować. Po chwili usiadłyśmy jednak w trawie i szkicowałyśmy piękne widoki, jakie stanowiły drzewa i skały. Wierzcie mi, musiał to być zaiste pocieszny widok - tyle panien, które przysiadłszy na ziemi, rysowały zawzięcie kamienie. Niestety po pewnej chwili zaczęło padać - najpierw jedna kropla, potem druga - zmuszone byłyśmy wrócić do domu. Tam jednak czekały na nas ciasteczka i gry literackie. Doprawdy zabawne powstały wtedy wierszyki! Po chwili przybył portrecista, który podczas, gdyśmy się zabawiały szkicował nasze obrazy. Po sutym obiedzie, kiedy się rozpogodziło, ruszyłyśmy z powrotem na wzgórze. Tym razem zajęłyśmy się graniem w przeróżne gry. Nie mogło zatem zabraknąć krokieta, Game of Graces i gry w bule. Przy tej ostatniej ubawiłam się zacnie, gdyż nie mogłam odnaleźć brązowej kulki w trawie. Gotowa byłam już uwierzyć, że przepadła na zawsze, ale na szczęście w końcu ją znalazłam. Zmęczona tą czynnością udałam się na ławkę, gdzie odbyłam miłą rozmowę z pewnymi paniami z Towarzystwa. Następnie wróciłyśmy, by przebrać się w suknie balowe. Tańce odbyły się naprawdę niezwykle, żałuję jednak, że nie mogę wymienić z nazwiska naszych cudownych nauczycielek - dziękuję im mimo to za wspaniałą zabawę! Ach, jednak prawdziwa zabawa rozpoczęła się potem. Razem z pewnymi pannami odbyłyśmy amatorski teatrzyk - cóż to były za przygotowania! Sztuka ta nazywała się "Nieszczęsna Personida. Tragedia antyczna w jednym akcie". Następnie odbyłyśmy zabawę "żywe obrazy". Nie jestem nawet w stanie wyrazić jak bardzo śmieszni wydawali mi się wszyscy w tym momencie! Zresztą nie powinnam tak mówić, jeśli sama odwzorowałam borsuka i maskę. Po tym wszystkim przeszłyśmy do drugiego domu, by udać się na spoczynek. Na polu było zimno i ciemno, ale na szczęście jedna z panien miała przy sobie latarnię. Śniadanie odbyłyśmy w zaiste zabawnych okolicznościach - w bieliźnie! Wiem, że wiele osób teraz odłoży tą gazetę z zgorszeniem, ale zanim to zrobicie usprawiedliwię nas przynajmniej trochę - wcześniejszy wieczór był zaiste ulewny, a suknie nasze nie zdążyły jeszcze do końca wyschnąć! Jest to myślę, rozsądny powód przez który nie byłyśmy ubrane. Niestety po kolejnym spacerze na wzgórze, musiałyśmy już wyjeżdżać! A doprawdy wspaniale spędziłyśmy ten czas!"

Naprawdę uważam to za prawdziwe szczęście! Takiego antyku nie znajduje się od tak! Myślę poważnie, czy nie dać tego wycinku do muzeum?

Debiutantki ;)

Od lewej: Marylou, Ada, Ja, Melancholia, Dorfi, Alicja, Porcelana, Maqda, Kasia i Fobmroweczka

Bieg przez trawę, czyli wielce gorszące zajęcie

Tort, za który podziękowania należą się Asi ;)

Ćwiczymy plecy - z Marylou

Górny rząd: Alicja, ja, Marylou, Melancholia, Kasia, Kajani, Asia, Loana Dolny rząd: Eleonora, Ada, Caeruleus Berolinensis, Maqda i Dorfi

Amatorski teatrzyk ;)

Tańce!

Żywe obrazy :D

Żywe obrazy - jestem borsukiem

Żywe obrazy - tym razem jestem maską

  
MÓJ STRÓJ:


Suknię uszyła mi Eleonora :D Zaś, jeśli chodzi o spencer kawałek szyłam ja z Kasią a rękawy i kołnierz Eleonora ;)

Radosny bieg :D

Melancholijna ja...

Strój na zimniejszą pogodę - spencer ;)
Dziękuję wszystkim za wspaniale spędzony czas! :D

4 komentarze:

  1. Genialny list :)
    Wyglądasz na zdjęciach cudownie, jak i wszystkie dziewczyny oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ćwiczenie pleców <3 bardzo fajny pomysł z opisaniem zjazdu jako wycinka z gazety :)

    OdpowiedzUsuń