sobota, 12 grudnia 2015

Świąteczne piosenki!

Tik-tak, tik-tak. Do Świąt został tydzień i parę dni, a ja już nie mogę się doczekać! Osobiście uwielbiam Boże Narodzenie - niezmiennie kojarzy mi się z latami 50-tymi, a to za sprawą...świątecznych piosenek! Pewnie wiele z was zetknęło się już z przebojami z tamtych lat - jeśli jednak nie mieliście okazji, oto moje ulubione utwory:

1. Have Yourself A Merry Little Christmas



2. White Christmas



3. I'm A Little Christmas Cracker



4. I Saw Mommy Kissing Santa Claus


5. Santa Claus Got Stuck Up In My Chimney



Piosenek jest oczywiście o wiele, wiele więcej - polecam wam odsłuchanie sobie na youtubie po prostu świątecznej retro kompilacji! :)

czwartek, 22 października 2015

Dressed To Kill: Stroje z filmów z lat 50-tych

Zapewne wspominałam kiedyś, że uwielbiam filmy z lat 50-tych. Ba! Ja w ogóle uwielbiam te lata. Największą jednak radość sprawia mi możliwość oglądania strojów z tamtego okresu - bo te filmy, chociaż są fikcją to zawierają prawdziwe archiwum modowe. Dlatego wiele inspiracji czerpie właśnie z nich i strojów bohaterek. Bo gdzie indziej możesz zobaczyć, że również pod spódnice ołówkowe noszono halki, jak nie w filmie z Marilyn Monroe? 

1. Czarny zestaw Audrey Hepburn z "Sabriny"

 



















Niby nic - czarna koszulka, czarne spodnie i baleriny. Prosty strój, każdy może taki mieć. Problem polega jednak na tym, że tak naprawdę to nie każdy. Trudno znaleźć współcześnie takie idealne spodnie z wysoką talią (wierzcie mi próbowałam) i czarną koszulkę z wyciętym dekoltem z tyłu (nie widać tu na zdjęciu). Fakt faktem, że wszystkie stroje w tym filmie były po prostu idealne.
 2. Koszula, spódnica i płaszcz Marilyn Monroe z "Niagary"






















Pokochałam ten komplet od pierwszego wejrzenia - począwszy od jasno-niebieskiego krótkiego płaszczyka (uwielbiam ten odcień) przez białą koszulę z wielkim kołnierzem (ciągle bezskutecznie szukam takiej po sklepach) i wąską, brązową spódnicę, która chociaż nie widać to ma pod spodem dość ciekawą halkę. 

 3. Bluzka, spodnie i szal Marilyn Monroe z "Mężczyźni wolą blondynki"






















O ile pamiętaj strój ten podobał mi się zanim zaczęłam zwracać wielką uwagę na modę w filmach z lat 50-tych. Ciemno-zielony to jeden z moich ulubionych kolorów, a bluzka ma śliczny krój. Spodnie jak spodnie - mają wysoką talię, to wystarczy. Najbardziej jednak podoba mi się pomysł obwiązania talii srebrnym paskiem - wygląda to ładnie, a jest możliwe do zrealizowania. ;)

4. Krótkie spodenki i koszula Audrey Hepburn z "Sabriny"






















Kto z nas nie marzy o krótkich spodenkach, które będą do wszystkiego pasować? Cóż, Audrey w tym filmie właśnie takie nosi. A w połączeniu z koszulą w kratę wygląda to po prostu idealnie.
 5. Koszula, pasek i spodnie Marilyn Monroe z "Słomianego wdowca"


Wiem co sobie myślicie. Znowu Marilyn i znowu spodnie. I ta koszula. ile razy można ciągnąć ten sam scenariusz? No cóż, jak widzicie można. Jedyna różnica tkwi w tym, że koszula i spodnie są w tym samym kolorze, a wszystkiego dopełnia pasek. Efekt daje to wręcz niesamowity i chociaż nie należę do sympatyków pudrowego różu, to ten komplet bardzo lubię.

Tworząc ten post nie wiedziałam, że znajdzie się na nim tyle spodni i koszul. Widocznie muszę się leczyć z jakiejś obsesji. Ale diabeł tkwi w szczegółach i pewnie dlatego tak podobają mi się te części garderoby z tamtych lat - wielkie kołnierze i dopasowane spodnie - niestety trudno znaleźć coś takiego w przypadkowym sklepie w galerii.

niedziela, 11 października 2015

Scarlett O'Hara na Złotym Popołudniu!

Złote Popołudnie zbliżało się wielkimi krokami, a ja ciągle nie miałam stroju. Mijał dzień za dniem, a krynolina jaką miałam zamiar uszyć dotąd nie powstała. W końcu w piątek, dzień przed wydarzeniem, około godziny 16-stej stwierdziłam, że w sumie przydałoby się mieć coś nowego. Materiał był już zakupiony, wykrój zrobiony, brakowało tylko czasu. Dla chcącego nic trudnego, więc jakoś razem z Eleonorą i moją mamą cudem uszyłyśmy suknię w 12 godzin. Voila!

Na Złote Popołudnie pojechałyśmy zamówionym już autobusem. Impreza odbyła się w Pałacu w Śmiłowicach - niezwykle uroczym zakątku, które miałam przyjemność zobaczyć już wcześniej. Po przyjechaniu postanowiłyśmy się przebrać i zacząć się bawić!

Część czasu spędziłyśmy po prostu spacerując, zdarzyło nam się jednak piknikować oraz odwiedzić orientalny namiot. Następnie nastąpił pokaz mody Krynoliny, pokaz mody wybranych ludzi ze zlotu, wybór najelegantszego dżentelmena i pokaz tańców Szkoły Tańca Jane Austen! Potem, przebrałyśmy się w stroje wieczorowe i wyruszyłyśmy na bal! Po zatańczeniu odbyło się przedstawienie, a potem z żalem musiałyśmy opuścić to wspaniałe miejsce.

Moja suknia inspirowana była...niczym. Tak naprawdę została zrobiona w takim pośpiechu, że sam fakt przyszycia ozdób graniczył z cudem. Jedyne czym się mogłam inspirować to fakt, że chodziłam w wieczorowej sukni w ciągu dnia jak Scarlett O'Hara! Co za faux pas!

Śliczny pałac oraz Ela z jej siostrą :)

Razem z Vorago Rerum i Porcelaną 
Moja fryzura zrobiona przez Eleonorę przetrwała cały dzień!



Grupowe zdjęcie - stoję gdzieś na balkonie :D
Pokaz Krynoliny - nie wiem kto zrobił to zdjęcie, ale uwielbiam ten kadr!
Mrożące krew w żyłach przedstawienie...
Dziękuję wszystkim za świetną zabawę i czekam z niecierpliwością na kolejną edycję! :D

sobota, 3 października 2015

Dressed To Kill: Stroje ze współczesnych filmów

Idziesz spokojnie do kina na film, po czym wychodzisz z głębokim pragnieniem posiadania stroju bohaterki. Albo wielu strojów. W ogóle wychodzisz z pragnieniem wyglądania jak bohaterka w tym filmie.

Przed wami pierwszy post z cyklu Dressed To Kill. Cykl będzie głównie o strojach i dodatkach, które mnie zachwyciły i skradły moją duszę. Oczywiście temat będzie dotyczył mody XX wieku. Tymczasem przedstawiam wam pięć propozycji kreacji i dodatków ze współczesnych filmów inspirowanych czasami od 1920-1960. 

1. Sukienka Gaby Teller z "Kryptonim U.N.C.L.E"






















Pomijając fakt, że mam kompletnego fioła na punkcie tego filmu, doszło do tego jeszcze to, że główna bohaterka, Gaby, ma prześliczne stroje. Upatrzyłam sobie jednak tą pomarańczową sukienkę i dotąd nie mogę rozgryźć co mnie w niej zachwyciło. Nie podoba mi się ten wzór, zwłaszcza to połączenie żółtego z pomarańczowym, nie lubię też takiej długości. Jednak stało się i sukienka ta jest teraz jedną z moich "must have".

2. Nakrycie głowy Jordan Baker z "Wielkiego Gatsby'ego"















Trzy lata temu zobaczyłam ten film, praktycznie to przez niego powstał ten blog, ale tylko jedna rzecz rzuciła mi się w oczy tak, że nadal ją pamiętam - nakrycie głowy Jordan Baker. Unikatowe, tajemnicze i prawdopodobnie niehistoryczne - co nie znaczy, że mam zamiar zrezygnować z jego posiadania. :D

3. Skórzana kurtka Peggy Carter z  "Kapitana Ameryki"






















Właściwie kiedy wcześniej widziałam ten film, nie zwróciłam na nią uwagi. Postanowiłam jednak oglądnąć go po raz kolejny no i bach - zakochałam się w tej kurtce. Skórzana, ale nie czarna. Z paskiem w talii. Idealna. Ciągle poszukuję podobnej w ciucholandach i w internetach. Jak ktoś znajdzie, to niech się zgłosi, bo czuję, że gdybym ją miała na sobie, to już bym jej nie zdjęła.

4. Sukienka Adriany z "O północy w Paryżu"





















W głowie pałętała mi się wieczorowa sukienka z lat 20-tych o żółtym kolorze i niedawno uświadomiłam sobie dlaczego -  utknęła tam po tym jak obejrzałam jeden z moich ulubionych filmów - "O północy w Paryżu". Jednak o niej mogę tylko pomarzyć (widzicie te zdobienia?!).

5. Krótki kombinezon Celii Foote ze "Służących"






















Nie pamiętałam tego stroju z filmu, ale kiedy znalazłam to zdjęcie na pintereście było już oczywiste co mam zamiar nosić w lecie. Na dodatek znalazłam podobny materiał, więc teraz tylko muszę poczekać na ciepłą pogodę i szyć!

Mam nadzieję, że post wam się podobał. Następny z tego cyklu będzie prawdopodobnie o strojach i dodatkach ze starych filmów. :D

środa, 30 września 2015

II Zlot w Ojcowie

Brightsand, 31 sierpnia 1825 roku

Mój drogi,
Powóz mój stoi na samym środku szerokiej ścieżyny, do połowy zatopiony gęstym błotem. Jako, iż nic na to poradzić nie zdołam, a jestem niezwykle zmęczona postanowiłam zatrzymać się w pobliskim zajeździe (wiem, że serce twe truchleje na samo to słowo, ale uwierz mi, że gospoda jest miejscem naprawdę miłym, a zresztą część panien przebywa tu ze mną, upraszam Cię więc o zachowanie spokoju) i by się czymś zająć napisać do Ciebie. Wybacz mi proszę, jeśli relacja moja wydawać się może trochę niezrozumiała, jednak o tej porze nie zdolna jestem napisać jej lepiej.
Otóż do Brightsand dojechałyśmy trochę spóźnione, gdyż konie musiały po drodze odpocząć (a jak wiesz nie stać mnie na lepsze, a przynajmniej nie w tej chwili). Mimo tego zadowolona byłam ujrzawszy kilka panien z Damskiego Towarzystwa Literackiego, które zawzięcie haftowały na ławce przed domostwem. Panna Constance Highpole wskazała mi mój uroczy pokój - zakątek, w którym spędziłam następne trzy dni.

Ja wyglądająca z okna z mojego pokoju :)
Kiedy reszta gości do nas dołączyła udałyśmy się wszystkie na wspólny obiad, a po nim (mam nadzieję, że nie zanudzam Cię, mój drogi, lecz konieczne jest dla mnie opisanie wszelakich szczegółów) zgromadziłyśmy się w ogrodzie, koło altanki. Tam, po oficjalnym przywitaniu, nastąpił występ panny Elizabeth Rosingten - osóbki o doprawdy niezwykłym głosie! Obawiam się tylko, że podczas jej występu zbudziliśmy całą służbę! Potem odbyliśmy zabawę doprawdy absurdalną (już widzę jak kręcisz głową na samą myśl), a dokładniej - zabawę w żywe obrazy! W kilkuosobowych grupach odtwarzaliśmy wylosowane przez nas szkice, ja sama nawet zmuszona byłam odegrać rolę wody pożyczając od panny Elizabeth jej błękitną pelerynę. Nie martw się, już po tym udałyśmy się do naszych pokoi, by zażyć zasłużonego odpoczynku.


Poranek wzbudził we mnie pewien niepokój, gdyż pogoda, wcześniej słoneczna, w ciągu nocy znacznie się ochłodziła. Spokojne śniadanie, przy którym okazję miałam przeczytać kolejny numer"La Book de Visage", zostało w pewnym momencie drastycznie przerwane - panna Prudence Ophelia Danford, która opuściła salę chwilę wcześniej, wróciła niezwykle blada i wydała mi się zaniepokojoną. Obawy moje okazały się jak najbardziej słuszne, gdyż po chwili wyjaśniła nam ona, że dostała list od mężczyzny w czarnej opończy, którego dłonie"wydały jej się niezmiernie zimne". Kiedy nikt nie odezwał się na wyczytane nazwisko, panna Danford ośmieliła się otworzyć list i przeczytać jego pełną grozy treść - dreszczem przejmuje mnie sama myśl o tym! Nieznana nam dama podpisana jako A, zagroziła jakiemuś dżentelmenowi, że skończy ze swym żywotem! Modlę się ciągle, by była to pomyłka i by list nie dotyczył żadnej z nas! Lecz skąd możemy wiedzieć jakie tajemnice kryje dusza każdej z panien obecnych w tej sali? Nie chcę Cię jednak zanadto przestraszyć, pozwól więc, że opowiem co zdarzyło się później.


Po śniadaniu wyruszyłyśmy wszystkie do lasu, by stamtąd obrać najkrótszą drogę do zamku znajdującego się na wzgórzu. Roztaczał się stamtąd niezwykły widok na skały - chwilę spędziłyśmy po prostu się nim zachwycając. Następnie po krótkim spacerze wróciłyśmy tą samą drogą do naszego domostwa i po obiedzie rozłożyłyśmy nasze piknikowe wiktuały na trawie nieopodal. Większość czasu spędziłam szkicując i chociaż rysunki moje uważam zazwyczaj za niezadowalające, te akurat znajduję całkiem przyzwoitymi. Następnie pewni dżentelmeni przybyli, byśmy pobrać mogły u nich naukę tańca. Po paru godzinach zaprzestałyśmy tejże nauki i wróciłyśmy do pokojów, by przebrać się w stroje wieczorowe. 




Po niezwykłej kolacji (której nie powstydziłaby się nawet pani Smith, wierz mi!) nadszedł czas na bal oczekiwany przez nas ze zniecierpliwieniem. Ach, bawiłam się naprawdę wspaniale, niestety zmuszona byłam opuścić parę tańców by udać się razem z paroma pannami przećwiczyć przedstawienie. Dziwisz się, czytając to, ale uwierzyć mi musisz, że naprawdę zagrałam w amatorskim teatrzyku! Oczywiście wyczynów moich na scenie, nie ośmielę się nawet porównywać do tego co wyprawiała odtwórczyni głównej roli, która zgodziła się zagrać Wielebnego St.Bones!


Niedzielny poranek spędziłyśmy w samych halkach i chociaż wydawać Ci to może rzeczą niezmiernie przerażającą, pozwól, że wyjaśnię Ci powód - otóż na zlocie tamtego roku suknie nasze nie zdążyły obeschnąć i znalazłyśmy się w dokładnie takiej samej sytuacji. W ramach więc pewnego rodzaju powspominania postanowiłyśmy w tym roku spożyć śniadanie również w bieliźnie. Następne parę godzin spędziłyśmy spacerując beztrosko na brzegu lasu i szkicując siebie nawzajem. Potem, mój drogi, spakowana już wsiadłam do dorożki, która jak już wiesz stoi chwilowo na drodze. 

Ja, Chopinianna i panna Elźbieta


Obawiam się, że wysłać ten list będę mogła dopiero przyjechawszy do domu (a patrząc na chwilową dość burzliwą pogodę, nie zdarzy się to naprędce). Mam nadzieję, że zdrowie Ci dopisuje i, że niedługo wrócisz od ciotki z Londynu! Nie mogę już doczekać się, by Cię zobaczyć! Au revoir!


wtorek, 25 sierpnia 2015

Sesja z kapeluszem!

Jakoś wczoraj siedziałam sobie bezczynnie na laptopie i marnowałam swoje życie (wakacje), kiedy mój znudzony wzrok zaczął przyglądać się mojemu otoczeniu. Pomijając powszechny bałagan i brud pokój wyglądał jak zawsze. Zobaczyłam jednak wielki, biały kapelusz i do mojej przytłumionej świadomości dotarł fakt, że kapelusz ten przecież idealnie nadaje się na sesję zdjęciową. No to wzięłam się w garść, wbiłam do pokoju siostry i wymusiłam na niej (żarcik!) obietnicę retro sesji na następny dzień. 

Sesję robiłyśmy w Parku Bednarskiego. Mam na sobie czarną koszulkę z dekoltem w łódkę, beżową spódnicę z taniej odzieży, pasek za 25 groszy i szpilki babci.






Trochę kocie okulary kupione nad morzem :)

 
Zdjęcia robiła Eleonora Amalia ;)

sobota, 25 lipca 2015

Codzienna retro fryzura a la Peggy Carter - tutorial

Często marzę sobie o idealnych retro lokach noszonych do szkoły. Takich jakie mają moje ulubione modelki Vannesa Frankenstein albo Doris Mayday. Niestety wymagają one o wiele więcej zachodu niż mogłoby się wydawać - zakręcone włosy trzeba spryskać lakierem, odpowiednio ułożyć. Niestety chodzenie późno spać i wczesne wstawanie rano nie sprzyja osiągnięciu perfekcyjnej fryzury. Zamiast więc kręcić włosy na wałkach bądź wsuwkach postanowiłam zrobić to na gumkach. Powstała szybka retro fryzura, którą spokojnie możecie nosić do różnych stylizacji bądź codziennie do pracy/szkoły, a na dodatek przypomina ona fryzurę mojej ulubionej bohaterki Peggy Carter z serialu: "Agent Carter". :D

CZĘŚĆ 1

1) Rozczesz włosy


2) Oddziel grzywkę od reszty włosów (bądź weź po prostu jeden kosmyk)
* jeśli chcesz możesz kosmyk przeczesać szczotką zamoczoną w wodzie ;)


 3) Zwiń kosmyk (na zewnątrz)


 4) Powstanie taki oto ślimaczek, którego trzeba związać gumką


 5) Zwiąż resztę włosów zostawiając kolejny kosmyk, tak by Ci nie przeszkadzały



6) Zrób z kosmykiem to samo co poprzednio


7) Powstaną nam oto takie kulko-ślimaczki


 8) Zrób to samo na całej głowie i idź w tym spać ;)


CZĘŚĆ 2

1) Odwiąż gumki


2) Wyglądaj jak dziwak


3) Rozczesz włosy palcami


4) Rozczesz włosy szczotką


5) I gotowe!


Fryzura, która uzyskacie nie jest dopasowana do konkretnej epoki - powiedziałabym nawet, że w zależności od tego jak bardzo wasze włosy się puszą, są one bardziej z lat 50-tych bądź 40-tych. ;) 

Fryzura bardzo przypomina mi tą (noszoną przez Peggy Carter):

 To wszystko! ;)



piątek, 19 czerwca 2015

III Piknik w Pszczynie - Belle epoque

Jakiś czas temu odbyła się kolejna edycja pikniku w Pszczynie - tym razem epoka w jaką się przebieraliśmy to był koniec XIX wieku i początek XX. Mogliśmy przenieść się w czasy gibson girls i klimaty "Pikniku pod Wiszącą Skałą".

Dzień zaczął się od nerwowego spoglądania na zegarek i szukania autobusu. Dojazd jednak odbył się bez przeszkód i razem z Eleonorą, Porcelaną, Maqdą i Justyną dotarłyśmy do Pszczyny. Po spotkaniu części Krynoliny w toalecie na dworcu wszystkie wyszłyśmy przebrane i gotowe na piknik.

Pikniku dokładnie opisywać nie będę, mam nadzieję,że zdjęcia zrobią to lepiej - dodam tylko, że był on naprawdę przyjemny, chociaż pogoda była bardzo ciepła. Co prawda burza wygoniła nas w środku pikniku do kawiarni w mieście, ale po kilkunastu minutach wróciliśmy na miejsce.

Parę słów o moim stroju - inspirowałam się kadrem z Ani z Zielonego Wzgórza, gdzie nosiła taki komplet jako nauczycielka. Mój strój składał się z spódnicy uszytej przez Eleonorę Amalię, kamizelki znalezionego w second-handzie (faux pas!) i koszuli.

Ada i ja

Ada, Marylou i ja



Mój strój "Ani"

zdjęcia pochodzą ze strony Krynoliny na facebooku

To tyle ;) Mam nadzieję, że piknik za rok będzie równie udany! :D