poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Złote Popołudnie - czyli spóźniony post

Minął już tydzień od tego wspaniałego wydarzenia, a ja ciągle dobrze je wspominam. Przed wami moja spóźniona (niestety!) relacja ze Złotego Popołudnia.

Dziewiętnastowieczny piknik zbliżał się wielkimi krokami, a nadal nic nie było gotowe! Suknie rozprute, brak szpilek i wachlarzy - ach, co zrobić? Szalona bieganina od rana do wieczora, odgłos maszyny do szycia późnym wieczorem, desperackie próby upchnięcia wszystkiego w małej walizce. Do tego dochodzi jeszcze kwestia dojazdu do Brzeska. Panika, krzyki, zdenerwowanie - i już jest - Złote Popołudnie. 

Część Krynoliny w tym ja, Eleonora, Ela, Maqda i Gabrielle przebrałyśmy się w pociągu (spóźnionym!). Następnie stojąc obok stacji i budząc usprawiedliwione zdumienie wśród otaczających nas ludzi myślałyśmy gorączkowo jak dostać się do Pałacu Goetz. Jakoś nie miałyśmy ochoty iść tam na piechotę, zwłaszcza, że byłaby to daleka droga. Zbawieniem okazał się pan taksówkarz. Jakoś upchnęłyśmy siebie i nasze bagaże do małej taksóweczki i pojechałyśmy. 

Wysiadłyśmy przez przepięknym pałacem - Pałacem Goetzów Okocimskich. Pałac wzbudził we mnie wielki zachwyt - uwielbiam starą architekturę. Pałac był olbrzymi, tak samo jak ogród. Stałyśmy przez chwilę przed bramą, ale na szczęście pewien dżentelmen zaofiarował pomoc w zaniesieniu bagaży. Ulżyło nam znacznie. 

Następnie spotkałyśmy się z resztą Krynoliny. Przeszłyśmy się trochę po ogrodzie, a potem nastąpił pokaz bielizny (w którym nie brałam udziału, tylko robiłam zdjęcia). 



\



Miałyśmy też piknik w wspaniałym ogrodzie. Jedzenie było dobre, potem już w ogóle nie byłam głodna. Niestety, podczas, gdy my piknikowałyśmy zdarzyło się wiele rzeczy. Ominęła mnie więc Maszyna Latająca, sowy, które można było potrzymać na rękach i wiele, wiele innych rzeczy. Zdążyłam na szczęście na pokaz filmu "Bal utracony".

Ach, ten bimber...

Ale prawdziwy bal rozpoczął się dopiero o 19, tuż po pokazie mody historycznej! Pokaz ten był bardzo udany, chociaż na chwilę przerwała go mysz, która biegała jak szalona po pałacu. Po spłoszeniu gości nagle się ulotniła (czyżby ukryła się pod  krynoliną Porcelany?).


Przed balem w naszym pokoju był wielki pośpiech. Wszyscy próbowali wcisnąć się w swoje gorsety, naraz wiążąc gorsety innych osób. Ja ubrałam tylko gorset i zmieniłam górną część stroju na balową (Brzmi łatwo i szybko? Tak nie było). Kiedy już byłyśmy ubrane i gotowe zeszłyśmy na dół. Ominęła nas część tańców czego bardzo żałuję. Zatańczyłam trzy tańce i kiedy stwierdziłam, że bardzo mi się to podoba - bal skończył się.





Mój strój (uszyty dla koleżanki Eleonory, ale go wypożyczyłam :D):

PRZED BALEM:

NA BALU:


Jak widzicie cofnęłam się trochę w czasie do...XIX wieku! :) 

Po balu obejrzałyśmy jeszcze "Księżycowy Walc" tańczony przez Szkołę Tańca Jane Austen. Następnie ja, Eleonora, Maqda i Gabrielle musiałyśmy z żalem opuścić to wspaniałe miejsce.







4 komentarze:

  1. Ładnie, tylko pójść na chwilę po wodę, a ty już z bimbrem :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz widzę tę suknię ze stanikiem wieczorowym! :O Na balu wszystko działo się tak szybko, że nawet nie miałam czasu się przyjrzeć!

    A czyj to bimber? ;> W ogóle, podczas porządków w domu odkryłam jeszcze trzy takie oliwy (bo to butelki po oliwie), także za jakiś czas kolekcja bimbrów wzbogaci się o następne egzemplarze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo wspaniale! (w sumie to chyba brzmie trochę jak nałogowy alkoholik haha) :D

      Usuń
  3. Ależ fajnie się bawicie:-))). Pozdrawiam i zapraszam do siebie:-) http://historiaikostiumy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń