Pomysł sukienki z lat 20-tych chodził za mną już od pewnego czasu. Impulsem do rzeczywistego jej wykonania był mój wykład o modzie o który zostałam poproszona na mini festiwal jazzu. Pomyślałam, że przydałoby się uszyć coś nowego, a to wydaje się być dobrym pretekstem do zrealizowania moich zamiarów.
Chociaż sukienkę szyło mi się całkiem łatwo (w porównaniu do XIX-wiecznych) to wykrój był okropny. Znalazłam jakiś na pintereście i postanowiłam go trochę zmniejszyć, ponieważ rozmiar był za duży. Ale po zmniejszeniu wykrój nadal był naprawdę PRZEOGROMNY.
Nie wiem jak, ale jakoś udało mi się go przerobić na coś wyglądającego normalnie. Po dodaniu paska i wystylizowaniu się na lata 20-te efekt końcowy prezentował się moim zdaniem całkiem nieźle.
Korzystając z okazji pochwalę się moją przyjaciółką, której pomogłam w upodobnieniu się na lata 40-te. Moją zasługą są jej włosy i makijaż, ale sukienka należy już do Justyny.
Obie świetnie wyglądacie! *_* Daisy, skąd masz te cudowne buty?
OdpowiedzUsuńZ jakiegoś lumpeksu :P
UsuńSukienka wyszła bardzo fajnie, ale włosy i makijaż przyjaciółki - idealne! *_*
OdpowiedzUsuńDobrze to słyszeć, na razie się w tym ćwiczę!
Usuńoooo, super! A jednak okazuje się, że można nosić modę lat 20 nie tylko w wydaniu wieczorowym :) Mam jedną sukienkę, późniejszą, ale nawiązującą do tej stylistyki, ale za mało "na mnie wisi" ;)
OdpowiedzUsuńTy wyglądasz pięknie! Oryginalnie, ale nie przebrana. I ten jesienny kolor :)
Kolor też mi się bardzo podoba <3 A można, nie zawsze musi być typowa wieczorowa sukienka! A muszę przyznać, że ta była bardzo wygodna przez to, że tak "wisiała" :D
UsuńGosiu,a masz jeszcze ten wykrój? Bo może byłby dobry dla mnie :P
OdpowiedzUsuń